Jednocześnie z przykrością i z radością stwierdzam, że kończę pisanie na Podwójnej.
Z przykrością, bo bardzo się do tej paplaniny przywiązałam. Lubiłam pisać o wszystkim i o niczym - czasem beztrosko a czasem z "nutką" dna i mułu.
Jednak okazuje się, że to wszystko już nie jest mi potrzebne. Terapia zakończona. Jestem "zdrowa", choć mam blizny po tym, co było. Ale jakoś się trzymam. Już od trzech miesięcy jest dobrze. Jak ten czas szybko leci...
Rok po tej głupiej jesieni dociera do mnie, że ona już nie wróci; że to przeszłość, zły sen. Kurde, jak tak siedzę teraz i o tym myślę to wstyd mi za siebie. Mam wrażenie, że zrobiłam ogromną aferę tak naprawdę o nic. Usprawiedliwię się tym, co napisałam kilka postów wcześniej - jestem zbyt emocjonalna. Ile już tak razy się z siebie wstydziłam, a i tak chyba nawet na przekór sobie pisałam o tym tutaj...
To wszystko miało odstraszać - tło, kolorystyka, monotonia wypowiedzi. Jak dno to i pół metra mułu, nie? Mimo że jest tak cholernie dobrze, nie umiem pozbyć się czy zamazać w sobie tej mojej specyficzności. Mimo że czuję się wyobcowana w klasie, nie chcę wtapiać się w szary tłum tylko po to, by się mnie nie bali. Jestem, jaka jestem i tyle. Chcesz mnie odstraszyć - zacznij gadać o popie; chcesz mnie poznać - nawiąż do tatuaży, piercingu, krwi i kilku innych rzeczy... proste, nie?
Odnoszę wrażenie, że piszę bez sensu. Trudno. Nigdy nie otrzymałam wiadomości, że nie możecie czegoś tu zrozumieć.
W. po raz kolejny okazał się skurwysynem, jakich mało. Napiszę tylko "a nie mówiłam", bo reszta to sprawa na całkowicie inny blog całkowicie innej osoby..
Chyba to wszystko, co chciałam napisać.
Kurwa, dałam radę! Jednak nie tak łatwo mnie złamać.
Odrodziłam się z popiołów.
odrodzona z popiołów jak feniks, dobry motyw dziary ;) szkoda, że kończysz z blogowaniem, dopiero się tu zaczynałam gościć
OdpowiedzUsuńMoże niedługo wznowię. Los ma swoje zakręty i pętle. Nazwijmy to tymczasowym zawieszeniem pisaniny na czas niekreślony ;)
Usuń