sobota, 27 czerwca 2015

Wszystko


Wszystko jest super. Wszystko jest dobrze. Miesiąc temu zaczęłam się starzeć, impreza była dobra, goście zadowoleni, kac znikomy. Wszystko jest dobrze.

Wszystko jest niemal dobrze. Szkoła zdana, nagroda była, deszczu nie było, wino otwarte (mimo że trochę kwaśne), dziewczyny nadal kochane. Ostatni rok w szkole.

Dzisiaj musi być dobrze. Koncert. Ludzie. Wino. Pogo. Może deszcz, ale z cukru nie jesteśmy przecież. Musi być dobrze..

Może będzie lepiej. Grono tych "moich" co jakiś czas staje się węższe. Ale to nic. Ktoś pójdzie, ktoś przyjdzie, ktoś wróci. Dobrze, że chociaż rodzina zostaje. Dobrze, że chociaż niebo niebieskie. (Szkoda, że zapomniałaś)
(Małpo)

Tylko.. Po co to wszystko?

wtorek, 15 lipca 2014

Gdzie ja jestem?

Gubię się. Gubię się sama ze sobą, ze swoim małym światem.

Ostatnio tak mi jakoś źle (tak, znowu).. Ale, cokolwiek to znaczy, jest coraz gorzej. Dawno mi tak obojętnie i źle i smutno nie było.. Wszytko wraca?
Mam ochotę schować się pod kołdrę, jeść kilogramy czekolady i popłakiwać.

I jeszcze to nikłe, sztuczne lub zerowe zainteresowanie się mną jako osobą a nie tylko ciałem czy robotem do pomocy na codzień... Do cholery, ileż można.
Nawet ci najbliżsi ostatnio nawalają..
A ja siedzę. W pokoju. Sama. Przed telewizorem. Oczywiście standardowo z tabliczką czekolady w dłoni. I się zastanawiam, kiedy to minie, kiedy będzie znowu dobrze, kiedy znowu zapomnę.

Jest źle. W chuj źle.
Dodatkowo jeszcze gorzej jest w takich momentach dowiadywać się jakim to się nie jest i co się powinno w sobie zmienić. Łatwo powiedzieć o jedno słowo za dużo.. Trudniej za to później przeprosić,  naprawić tę krótką, a jak bolesną chwilę..

Znowu chciałabym wyciąć fragmenty wspomnień. Zamienić je na jakieś lepsze.

Chcę żeby było dobrze. Tak na sto procent. Na dłużej niż tydzień czy dwa..

Jest jakieś lekarstwo na duszę?

środa, 25 czerwca 2014

Dobrze i źle zarazem

Jakoś tak dzień za dniem goni. Bez wytchnienia. Ciągle. Chwilami mam wrażenie że coraz szybciej.

A ja? A ja siedzę w pokoju. Znowu wróciłam do wirtualnego świata i tak sobie nie istnieję.

Pierwsza klasa zdana - wakacje za pasem. Pojawiają się już pierwsze plany. Znając życie (moje życie rzecz jasna) nie wszystkie wypalą i jak zawsze muszę przygotować się na dozę rozczarowania.

Chciałabym spowolnić na te dwa miesiące czas. Niech mi się dłuży, niech zdycham z nudów. Zawsze to jakaś koncepcja na odpoczynek od obowiązków szkolnych i tego całego zapierdolu. Zapewne większą część wakacji spędzę sama w pokoju lub na spacerze z psem. Wszyscy mają jakieś plany, znajomych, zajęcie, tylko ja taka sierota zostawiona jestem sama sobie.

Postanowiłam tym razem się aż tak nie żalić. Bądź co bądź jest dobrze. Mimo opierdalania się przez cały rok zdaję ze średnią wyższą niż 4,50. Jestem z tego dumna. Poza tym coraz większe luzy w obowiązkach wpływają na mnie dość dobrze. Pogoda się poprawia, ptaszki śpiewają, szykują się melanże. Jest dobrze.

Tylko pojawia się jedno "ale". Czuję się jak towarzystwo do wynajęcia. Być może nie mam tyle znajomych co inni. Przejechałam się na wielu takich "znajomych" i nie chcę się narzucać nowym i niepotrzebnie angażować. Tylko że płacę za to dość wysoką cenę - samotnie spędzone wieczory w domu najczęściej przed komputerem. Ah, to moje boskie i urozmaicone życie..

Chciałam również wspomnieć o moim nowym udziale w internetach. Otóż wczoraj założyłam tumblera i trochę się w to kręciłam. Łatwiej mi wyrazić uczucia i stan obrazkami niż pisaniem. Zdjęcia są bardziej bezpośrednie, trafiają w czułe punkty. I nie trzeba myśleć, by je znaleźć. A ostatnio odechciewa mi się nawet myśleć o czymkolwiek. Chyba tylko po to, żeby nie uświadamiać jak mi ostatnio szaro i smutno.
Łapcie link!      TUMBLR

Na dziś to chyba tyle. Wracam do zajadania samotności i grzebania w necie za obrazkami. Doszłam do wniosku, że Coma nie jest jednak taka zła - słowa bardzo mocno do mnie trafiają. Chyba jednak pojawię się na ich koncercie.

A tym czasem - do następnego!

Na pewno czułeś kiedyś wielki strach, że oto mija twój najlepszy czas..

poniedziałek, 2 czerwca 2014

"Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja.."

Coś nie wyszło.. Chyba wybrałam złą drogę ucieczki od w sumie wszystkiego. Może trzeba poszukać kogoś nowego do towarzystwa? Tylko że zawsze wszyscy odchodzą, znikają, zapominają.. Albo nie mają czasu. Każdy człowiek z biegiem czasu zmienia swój system wartości. Tylko że nie wszyscy zawsze widzą jak to kurwa boli spadać z wierzchołka na parter tego systemu. Albo nawet do piwnicy..

Tak mi źle, tak mi smutno, tak mi bardzo wszystko jedno. W sumie idzie się przyzwyczaić do bycia potrzebną tylko w określonych sytuacjach. Przecież nigdy z nikim nie podpisałam umowy ".. i zawsze będziemy razem". Różnie bywa.

Szczególnie różnie, gdy zdajesz sobie sprawę, że ludzie mimo deszczu, zimna wychodzą na miasto, spotykają się ze znajomymi, a ty siedzisz w pokoju i uczysz się niemieckiego albo z desperacji czy z nudów robisz kolejne tematy z wosu. To smutne. A dlaczego? Bo nikt do ciebie teraz nie otworzy krzywej gęby, bo już nie jesteś potrzebny. Bo już wypełniłeś swoją misję, zadanie, posługę temu drugiemu. Teraz pozostaje czekać na kolejnego "pracodawcę" - na jego zainteresowanie tobą (choć sztuczne) i towarzystwo (choć zbędne - rzecz jasna dla niego).

Kurwa, jest źle, skoro bierze mnie na filozofię.

Muszę znaleźć w końcu jakąś dobrą i sensowną drogę ucieczki. Gdziekolwiek, w cokolwiek.. Byle nie tu. Byle nie sama. Byle beztrosko.

Zgubiłam gdzieś swój sens istnienia.

sobota, 17 maja 2014

True

Go drunk Anka - you're home..

Najkrótszy wpis a tak wiele w sobie zawiera.

piątek, 9 maja 2014

Zmiany

Znowu szaro, znowu nudno. Podczas gdy inni dobrze się bawią podczas majówki, ja siedzę całymi dniami w domu i czytam niezbyt porywającą książkę na konkurs z polskiego. Trochę mi tak obojętnie, trochę mi tak źle..
Okazało się, że nie mam z kim wyjść, pogadać, po prostu spędzić czas. Najgorszy typ samotności - samotność w tłumie.
Podobno robię się zaborcza, wredna i czepialska. A może to ja mam rację? Chociaż raz na sto razy.. Zawsze są jakieś kryzysy. Tylko że nie wszyscy potrafią sobie z nimi radzić.
Znowu trochę się pozmieniało. Zostałam okularnicą. Teraz mogę się nazwać niemal stu procentową Ulą-Brzydulą. No cóż, jakoś dam radę.. jakoś.
Eh.. Nawet nie chce mi się wymyślać, co by tu napisać. Więc kończę. Napiszę pewnie coś znowu za miesiąc. Bo przecież tyyyyyle mam zajęć i nie mam czasu..

Zmiany zawsze są dobre.. zawsze.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Szaro tak jakoś

Systematyczność to na pewno nie jest moje drugie imię. Pisałabym częściej, gdyby było o czym. A z racji, że raczej moje życie jest dość monotonne - zdarza się to dosyć rzadko.

Jednak dziś piszę. Dlaczego? Pewnie dlatego, że byłam na zawodach z kosza i dostałam medal za siedzenie na ławce i grę na boisku przez niecałe 5 minut. Moje morale trochę spadły. Liczyłam, że jednak pogram dłużej, ale widać to jeszcze nie mój czas. Poczekam, aż maturzystki odejdą. Może wtedy zdziałam coś więcej?

Poza tym trochę mi w środku (tak jak i za oknem) szaro-buro. Tak nijak. Może to z przejedzenia. Ostatnio pochłonęłam 2 tabliczki czekolady. A przecież to nie moja wina, że one się do mnie tak ładnie uśmiechają...

Od jutra wracam do ćwiczeń. Efekty już się pojawiły i szkoda by było na tym skończyć. Tu się trochę wyrzeźbi, tu trochę zgubi.. Lato już tuż tuż - trzeba jakoś się prezentować!

Podobno ostatnio maruda ze mnie. I złośnica. I wredota. I co z tego. Ciśnienie, pogoda, przesilenie, te sprawy na pewno maczały w tym palce. Czekam tylko na słońce i 25 stopni. Wtedy na pewno wszystkie złe humorki mi przejdą.

A teraz kończę.Zrobię sobie herbatę, pochrupię ciastka i jakoś dożyję do końca tego dnia. Jutro tylko sześć lekcji i wolne. Święta. Jedzenie. I spanie. Może nie będzie mnie dwa razy więcej za tydzień.

Wszystko ma swój czas..