wtorek, 15 kwietnia 2014

Szaro tak jakoś

Systematyczność to na pewno nie jest moje drugie imię. Pisałabym częściej, gdyby było o czym. A z racji, że raczej moje życie jest dość monotonne - zdarza się to dosyć rzadko.

Jednak dziś piszę. Dlaczego? Pewnie dlatego, że byłam na zawodach z kosza i dostałam medal za siedzenie na ławce i grę na boisku przez niecałe 5 minut. Moje morale trochę spadły. Liczyłam, że jednak pogram dłużej, ale widać to jeszcze nie mój czas. Poczekam, aż maturzystki odejdą. Może wtedy zdziałam coś więcej?

Poza tym trochę mi w środku (tak jak i za oknem) szaro-buro. Tak nijak. Może to z przejedzenia. Ostatnio pochłonęłam 2 tabliczki czekolady. A przecież to nie moja wina, że one się do mnie tak ładnie uśmiechają...

Od jutra wracam do ćwiczeń. Efekty już się pojawiły i szkoda by było na tym skończyć. Tu się trochę wyrzeźbi, tu trochę zgubi.. Lato już tuż tuż - trzeba jakoś się prezentować!

Podobno ostatnio maruda ze mnie. I złośnica. I wredota. I co z tego. Ciśnienie, pogoda, przesilenie, te sprawy na pewno maczały w tym palce. Czekam tylko na słońce i 25 stopni. Wtedy na pewno wszystkie złe humorki mi przejdą.

A teraz kończę.Zrobię sobie herbatę, pochrupię ciastka i jakoś dożyję do końca tego dnia. Jutro tylko sześć lekcji i wolne. Święta. Jedzenie. I spanie. Może nie będzie mnie dwa razy więcej za tydzień.

Wszystko ma swój czas..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz