Coś nie wyszło.. Chyba wybrałam złą drogę ucieczki od w sumie wszystkiego. Może trzeba poszukać kogoś nowego do towarzystwa? Tylko że zawsze wszyscy odchodzą, znikają, zapominają.. Albo nie mają czasu. Każdy człowiek z biegiem czasu zmienia swój system wartości. Tylko że nie wszyscy zawsze widzą jak to kurwa boli spadać z wierzchołka na parter tego systemu. Albo nawet do piwnicy..
Tak mi źle, tak mi smutno, tak mi bardzo wszystko jedno. W sumie idzie się przyzwyczaić do bycia potrzebną tylko w określonych sytuacjach. Przecież nigdy z nikim nie podpisałam umowy ".. i zawsze będziemy razem". Różnie bywa.
Szczególnie różnie, gdy zdajesz sobie sprawę, że ludzie mimo deszczu, zimna wychodzą na miasto, spotykają się ze znajomymi, a ty siedzisz w pokoju i uczysz się niemieckiego albo z desperacji czy z nudów robisz kolejne tematy z wosu. To smutne. A dlaczego? Bo nikt do ciebie teraz nie otworzy krzywej gęby, bo już nie jesteś potrzebny. Bo już wypełniłeś swoją misję, zadanie, posługę temu drugiemu. Teraz pozostaje czekać na kolejnego "pracodawcę" - na jego zainteresowanie tobą (choć sztuczne) i towarzystwo (choć zbędne - rzecz jasna dla niego).
Kurwa, jest źle, skoro bierze mnie na filozofię.
Muszę znaleźć w końcu jakąś dobrą i sensowną drogę ucieczki. Gdziekolwiek, w cokolwiek.. Byle nie tu. Byle nie sama. Byle beztrosko.
Zgubiłam gdzieś swój sens istnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz