Niestety ferie zbliżają się wielkimi krokami do końca. Szkoda. Wstawanie kilka godzin później niż zwykle wcale nie było takie złe..
Tylko że dni takie same. Marnuję czas robiąc codziennie niemal to samo. A już niedługo znowu bezproduktywnie będę robić sztuczny tłum w szkolnej ławce. Nicnierobienie zgodnie z prawem.
Dziś bawię się w kucharza. Makaron z saszetki. Kurwa, nawet tego sama nie umiem zrobić..
Zostałam aparatką. Tyle na to czekałam i wycierpiałam a teraz odliczam czas do zdjęcia tej uzdy. Musiałam od nowa nabrać pewności siebie, nauczyć się jeść, uśmiechać.. I jeszcze to dziwne uczucie swędzących zębów. A weź kurde podrap zęba..
Wczoraj dowiedziałam się kilku niemiłych faktów na mój temat. Normalnie starałabym się je jakoś przełknąć i żyć dalej. Ale kurwa.. Czasem padają słowa które powinno się mówić na łożu śmierci a nie na początku życia. A jedno zdanie potrafi zawalić świat w kilka sekund. Albo zmienić punkt widzenia, choć ten wcześniejszy mi odpowiadał. Szkoda że wtedy nagle na 20 sekund nie ogłuchłam.
A dziś koncert. Dobrze się składa. Muszę odreagować. Muszę wyjść z domu. Muszę po prostu ZNIKNĄĆ.
Niebo jest irytująco piękne i jasne.
czwartek, 27 lutego 2014
środa, 5 lutego 2014
Reaktywacja (?)
Jednak to ciche miejsce między huczącymi skandalami, nagimi ciałami i idiotyzmami na innych stronach stało mi się bliskie. Postanowiłam wrócić do Podwójnej. Dlaczego? Bo wiąże mnie z nią sentyment i dość duży wkład do tej rzeczywistości, jaka mnie teraz otacza.
No właśnie - rzeczywistość.. Za oknem rażące w oczy słońce, przy nogach śpiący i zadowolony pies. W telefonie milion wiadomości od niego. W sumie nic się nie zmieniło - nadal mam bliską mi osobę, nadal chyba jestem taka sama, nadal chodzę do szkoły. Nowe kumpele w klasie - nie siedzę sama na korytarzu i mam od kogo wziąć lekcje, gdy mnie nie ma. Tylko dawne kontakty się nadrywają..
Chcę już wiosnę. Mam dosyć śniegu, mrozu, grubej kurtki i czapki. To takie męczące i niewygodne, ograniczające..
Smutno mi. Siedzę sama w domu, boli mnie brak zęba i nawet nie chce mi się wstać z fotela i zrobić sobie herbatę. Zimowa melancholia? Oby nie. Chciałam zmienić to miejsce na choć trochę weselsze niż kilka miesięcy temu.
Od dłuższego czasu zastanawiam się, kim jestem i co ze mną będzie. Młodzi ludzie, żyjący w latach 70'-80' chyba by się mnie wstydzili. Nie jestem chyba na tyle zbuntowana, by uciekać z domu, zadzierać z psami czy nawet spierdolić z lekcji. Po prostu to bezsensowne. Szkoda tylko, że inni oceniają mnie, nie znając ani mnie ani moich poglądów. Wychodzi na to, że chodzi mi tylko o strój i jabole. Tylko że nie muszę wcale uważać się za punka żeby upić się na koncercie albo chodzić w ubraniach o kontrastujących barwach. Wolność to wolność.
Mam ochotę coś z sobą zrobić. Tylko co? Z dnia na dzień nie stanę się hipisem czy głupią lalą w mini. Potrzeba mi czegoś głębszego i nowego. Może niepohamowanego optymizmu - gdzieś po drodze go zgubiłam..
Kiedy w końcu przestanę przejmować się gadaniem innych?
Granice i podziały dla głupich!
No właśnie - rzeczywistość.. Za oknem rażące w oczy słońce, przy nogach śpiący i zadowolony pies. W telefonie milion wiadomości od niego. W sumie nic się nie zmieniło - nadal mam bliską mi osobę, nadal chyba jestem taka sama, nadal chodzę do szkoły. Nowe kumpele w klasie - nie siedzę sama na korytarzu i mam od kogo wziąć lekcje, gdy mnie nie ma. Tylko dawne kontakty się nadrywają..
Chcę już wiosnę. Mam dosyć śniegu, mrozu, grubej kurtki i czapki. To takie męczące i niewygodne, ograniczające..
Smutno mi. Siedzę sama w domu, boli mnie brak zęba i nawet nie chce mi się wstać z fotela i zrobić sobie herbatę. Zimowa melancholia? Oby nie. Chciałam zmienić to miejsce na choć trochę weselsze niż kilka miesięcy temu.
Od dłuższego czasu zastanawiam się, kim jestem i co ze mną będzie. Młodzi ludzie, żyjący w latach 70'-80' chyba by się mnie wstydzili. Nie jestem chyba na tyle zbuntowana, by uciekać z domu, zadzierać z psami czy nawet spierdolić z lekcji. Po prostu to bezsensowne. Szkoda tylko, że inni oceniają mnie, nie znając ani mnie ani moich poglądów. Wychodzi na to, że chodzi mi tylko o strój i jabole. Tylko że nie muszę wcale uważać się za punka żeby upić się na koncercie albo chodzić w ubraniach o kontrastujących barwach. Wolność to wolność.
Mam ochotę coś z sobą zrobić. Tylko co? Z dnia na dzień nie stanę się hipisem czy głupią lalą w mini. Potrzeba mi czegoś głębszego i nowego. Może niepohamowanego optymizmu - gdzieś po drodze go zgubiłam..
Kiedy w końcu przestanę przejmować się gadaniem innych?
Granice i podziały dla głupich!
Subskrybuj:
Posty (Atom)