czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozterki

Gubię się.
Miałam być wredna, oschła, a jestem miła i pozytywna. Miałam nienawidzić, a toleruję. Chciałam skatować, a przytulam i pocieszam.
Czy to znaczy, że nagle będzie już dobrze na zawsze? Że mam nowego przyjaciela? Że już (wreszcie) jest dobrze? Tak po prostu? Tak nagle?

Nie trafia to do mnie. Przyzwyczaiłam się, że jest źle (lub gorzej). Jak po tych miesiącach dna, niebytu i bezsilności ma nagle w mojej głowie utrwalić się myśl, że JEST DOBRZE?
Mam pozwolić części mnie, która pamięta, nienawidzi i cierpi, umrzeć? Odnoszę wrażenie,  że to dla mnie niewykonalne. Przyzwyczaiłam się do bycia Podwójną, chodzącą depresją.. jednak po prostu sobą.

Kiedyś chciałam się od tego wszystkiego uwolnić. A teraz, jak ten moment ma nastąpić, okazuje się, że chyba nie mogę. Może potrzebna mi pomoc? A może to jednak prawdziwa i cała ja?

Chyba jeszcze za bardzo żyję przeszłością.
Wczoraj dowiedziałam się, że to, co było, trzeba pamiętać.
A co, jeśli to, co kiedyś, niszczy?

Może kiedyś zapomnę, że istniałeś..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz