poniedziałek, 9 września 2013

Mała paranoja

Znowu jest dobrze. Wyjaśnienia nie były zbyt wylewne, ale chyba wystarczające. Przynajmniej nie ma już tej dziwnej ciszy...

Nagła zmiana nastroju chyba mnie dobiła. Znowu jestem osowiała, otępiała. Taka nieswoja... Powoli ze stanu zbitego psa przechodzę w ten neutralny i poniekąd lepszy.

Łatwo jest wejść w bagno. Bo życie, bo słabość, bo towarzystwo, bo kurwa tak. Nie chcę i chcę zarazem. Chcę na chwilę zniknąć, ale boję się, co będzie później. Muszę liczyć się z M. W sumie on też ma wiele do powiedzenia odnośnie mnie i mojego zachowania czy bezpieczeństwa. Choć oboje doskonale wiemy o tym, że jak się uprę to tak czy siak coś głupiego zrobię. Jak zwykle z resztą.

Powinnam wyciszyć myśli. Usiąść, posłuchać ciszy dotąd, aż będę pewna, że nic się nie stanie. Skorupa już dawno spadła i jestem chyba za bardzo podatna na to, co widzę i słyszę. Nadal nie chcę przyznać, że jestem słaba. Chyba jeszcze nie. Chyba jeszcze się trzymam. Tak kurczowo; za cudzy rękaw.

Nie lubię pisać bez przemyślenia, tak nieskładnie. Ale to bardziej od siebie, niż najlepiej dobrane słowa. Muszę się wygadać (wypisać). To czasem pomaga. Musi pomóc.

To możliwe, żeby tak dalekie w czasie wydarzenia miały nadal wpływ na to wszystko? Czy to już tylko moja mała paranoja?

Kurwa, jestem zbyt emocjonalna.

Śnię o nieistnieniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz