Jestem wściekła. Dawno tak wściekła nie byłam. Fałszywość i dwulicowość działają na mnie jak płachta na byka.
Nienawidzę momentów, kiedy dowiaduję się, że tak naprawdę nic nie wiem, żyłam w błędzie czy niedomówieniu. Nienawidzę momentów, gdy trzeba to rozwiązać i wyjaśnić. Wpadam wtedy w furię i z reguły nie panuję nad słowami. Działam pod wpływem chwili.
W sumie obojętne mi wtedy czy kogoś zranię czy nie.
Takich chwil przeżyłam niewiele, ale wystarczająco, by mieć ich dosyć i żeby starać się ich unikać.
Doszłam, kurwa, do wniosku, że jestem za dobra. Zrobiłam z siebie służącą, wyjście awaryjne, a ludzie to po prostu wykorzystują kiedy i jak chcą.
Wychodzi na to, że lepiej jest być znienawidzonym przez wszystkich egoistą niż głupią, szmacianą lalką do wysługiwania się w dogodnym momencie.
Skończył się dzień dziecka. Nie mam zamiaru naprawiać jesieni - co było, to było i chuj. Jestem przez to jaka jestem i nie mam zamiaru biegać za W. i żądać czy błagać przeprosin czy czegokolwiek. Przyjacielem też mi raczej nie będzie, więc niech się nie wysila i nie męczy. Cytując pewną osobę, niech się po prostu pierdoli.
W końcu sama sobie pokazałam, jaka jestem i co robię. Tak naprawdę to, co robię jest zbędne, a wręcz złe. Wtrącam się, nie ma mnie wtedy, kiedy powinnam być, narzucam się ze swoimi gównianymi pisaninami.. Jestem tylko SZTUCZNYM TŁUMEM.
A teraz idę być śmieciem gdzie indziej i myśleć nad rozdziałem nowego "czegoś", które tylko zapełnia białe kartki z drukarki. A później wesele. Kurwa, mam ochotę się schlać, a nie mogę. Popatrzę się na butelki i nawdycham się oparów. Mam nadzieję, że w nocy zapomnę. A później od nowa tydzień w szkole i wir zajęć. Kiedyś zapomnę.
Biała suknia na czarnej duszy kręci się, kręci się, kręci się wciąż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz