poniedziałek, 3 marca 2014

Wcale nie taki zły poniedziałek

Co prawda znowu dałam zrobić się w chuja i na koncercie nie byłam (dzikie tłumy - darmowy koncert to warszawiaczki się poschodziły..), ale za to wszystkich negatywnych emocji pozbyłam się podczas morderczego więc spaceru po Warszawie. Stopy bolały mnie wieczorem jak cholera.

Tak, w sumie lubię spacery. Szczególnie ten dzisiejszy - z Matkiem i umorusanym w błocie psem. Wiosna zbliża się wielkimi krokami - tak cudnie dziś było w lesie nad rzeką! Aż szkoda mi było wracać do domu.. Nagrywaliśmy głupie filmy, robiliśmy głupie zdjęcia i biegaliśmy z psem za parą kaczek. Pozytywnie. Wieczorem drugi spacer - na plac zabaw. Przecież każdy z nas nadal gdzieś w głębi serca jest jeszcze dzieckiem.

Okazało się, że mam za mało życia do życia. Może brzmi to jak przysłowiowe masło maślane, ale tak w rzeczywistości to odczuwam. Chciałabym naraz czytać 3 książki, śledzić wydarzenia na internecie, wychodzić ze znajomymi i zaszyć się w moim pokoju z kubkiem herbaty na biurku.
Chyba muszę sobie zrobić listę tych czynności i zacząć je realizować w odpowiednich momentach. Przecież się nie sklonuję. A szkoda.

To chyba tyle na dziś. Napisałam, co chciałam i teraz z czystym sumieniem mogę iść do kuchni by zrobić sobie pysznego omleta. Ostatnio ciągle chodzę głodna..

Trochę pozytywu nie zaszkodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz