Głupia ja.
Zawsze mam wrażenie, że czegokolwiek nie zrobię, ludzie to zobaczą i będą się tym zachwycać. Moje "działa" pokazuję każdemu, kogo spotkam, czekając na oklaski, pochwały i słowa "więcej, więcej". A później okazuje się że to jest po prostu chujowe i robię z siebie idiotkę. Kiedy to sobie uświadomię, aspiracja spada i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tak naprawdę nie wiem, po co tu jestem. Ludzie mogliby to dostrzec i chociaż kłamać, że im się podoba. Byłabym choć na chwilę zadowolona z siebie.
Faza na jabłka - jest aż tak źle, że ja (osoba jedząca jedno małe jabłko na miesiąc) pożera teraz 5 w ciągu dnia? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że staczam się na dno i nie mogę nic z tym zrobić. Nie chcę jeść, ale nie chcę też nie jeść. Mam wyrzuty sumienia, gdy zjem 2 kanapki z majonezem (mózg krzyczy "SAM TŁUSZCZ!"). Chcę 4kg mniej! Czy to tak dużo?!
Boję się jak cholera. Nie chcę być anorektyczką.
Znowu widziałam W. Znowu rozpamiętuję przeszłość. I znowu stwierdzam, że jestem naiwna i głupia. Chciałabym wyciąć te wspomnienia i wrzucić w słoiku do rzeki. Po prostu się ich pozbyć raz na zawsze. Czas leczy rany, ale zostawia blizny. A on te blizny rozdrapuje i polewa octem. Ale jeszcze się nie poddam. Nie teraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz