Gubię się. Gubię się sama ze sobą, ze swoim małym światem.
Ostatnio tak mi jakoś źle (tak, znowu).. Ale, cokolwiek to znaczy, jest coraz gorzej. Dawno mi tak obojętnie i źle i smutno nie było.. Wszytko wraca?
Mam ochotę schować się pod kołdrę, jeść kilogramy czekolady i popłakiwać.
I jeszcze to nikłe, sztuczne lub zerowe zainteresowanie się mną jako osobą a nie tylko ciałem czy robotem do pomocy na codzień... Do cholery, ileż można.
Nawet ci najbliżsi ostatnio nawalają..
A ja siedzę. W pokoju. Sama. Przed telewizorem. Oczywiście standardowo z tabliczką czekolady w dłoni. I się zastanawiam, kiedy to minie, kiedy będzie znowu dobrze, kiedy znowu zapomnę.
Jest źle. W chuj źle.
Dodatkowo jeszcze gorzej jest w takich momentach dowiadywać się jakim to się nie jest i co się powinno w sobie zmienić. Łatwo powiedzieć o jedno słowo za dużo.. Trudniej za to później przeprosić, naprawić tę krótką, a jak bolesną chwilę..
Znowu chciałabym wyciąć fragmenty wspomnień. Zamienić je na jakieś lepsze.
Chcę żeby było dobrze. Tak na sto procent. Na dłużej niż tydzień czy dwa..
Jest jakieś lekarstwo na duszę?
wtorek, 15 lipca 2014
środa, 25 czerwca 2014
Dobrze i źle zarazem
Jakoś tak dzień za dniem goni. Bez wytchnienia. Ciągle. Chwilami mam wrażenie że coraz szybciej.
A ja? A ja siedzę w pokoju. Znowu wróciłam do wirtualnego świata i tak sobie nie istnieję.
Pierwsza klasa zdana - wakacje za pasem. Pojawiają się już pierwsze plany. Znając życie (moje życie rzecz jasna) nie wszystkie wypalą i jak zawsze muszę przygotować się na dozę rozczarowania.
Chciałabym spowolnić na te dwa miesiące czas. Niech mi się dłuży, niech zdycham z nudów. Zawsze to jakaś koncepcja na odpoczynek od obowiązków szkolnych i tego całego zapierdolu. Zapewne większą część wakacji spędzę sama w pokoju lub na spacerze z psem. Wszyscy mają jakieś plany, znajomych, zajęcie, tylko ja taka sierota zostawiona jestem sama sobie.
Postanowiłam tym razem się aż tak nie żalić. Bądź co bądź jest dobrze. Mimo opierdalania się przez cały rok zdaję ze średnią wyższą niż 4,50. Jestem z tego dumna. Poza tym coraz większe luzy w obowiązkach wpływają na mnie dość dobrze. Pogoda się poprawia, ptaszki śpiewają, szykują się melanże. Jest dobrze.
Tylko pojawia się jedno "ale". Czuję się jak towarzystwo do wynajęcia. Być może nie mam tyle znajomych co inni. Przejechałam się na wielu takich "znajomych" i nie chcę się narzucać nowym i niepotrzebnie angażować. Tylko że płacę za to dość wysoką cenę - samotnie spędzone wieczory w domu najczęściej przed komputerem. Ah, to moje boskie i urozmaicone życie..
Chciałam również wspomnieć o moim nowym udziale w internetach. Otóż wczoraj założyłam tumblera i trochę się w to kręciłam. Łatwiej mi wyrazić uczucia i stan obrazkami niż pisaniem. Zdjęcia są bardziej bezpośrednie, trafiają w czułe punkty. I nie trzeba myśleć, by je znaleźć. A ostatnio odechciewa mi się nawet myśleć o czymkolwiek. Chyba tylko po to, żeby nie uświadamiać jak mi ostatnio szaro i smutno.
Łapcie link! TUMBLR
Na dziś to chyba tyle. Wracam do zajadania samotności i grzebania w necie za obrazkami. Doszłam do wniosku, że Coma nie jest jednak taka zła - słowa bardzo mocno do mnie trafiają. Chyba jednak pojawię się na ich koncercie.
A tym czasem - do następnego!
Na pewno czułeś kiedyś wielki strach, że oto mija twój najlepszy czas..
A ja? A ja siedzę w pokoju. Znowu wróciłam do wirtualnego świata i tak sobie nie istnieję.
Pierwsza klasa zdana - wakacje za pasem. Pojawiają się już pierwsze plany. Znając życie (moje życie rzecz jasna) nie wszystkie wypalą i jak zawsze muszę przygotować się na dozę rozczarowania.
Chciałabym spowolnić na te dwa miesiące czas. Niech mi się dłuży, niech zdycham z nudów. Zawsze to jakaś koncepcja na odpoczynek od obowiązków szkolnych i tego całego zapierdolu. Zapewne większą część wakacji spędzę sama w pokoju lub na spacerze z psem. Wszyscy mają jakieś plany, znajomych, zajęcie, tylko ja taka sierota zostawiona jestem sama sobie.
Postanowiłam tym razem się aż tak nie żalić. Bądź co bądź jest dobrze. Mimo opierdalania się przez cały rok zdaję ze średnią wyższą niż 4,50. Jestem z tego dumna. Poza tym coraz większe luzy w obowiązkach wpływają na mnie dość dobrze. Pogoda się poprawia, ptaszki śpiewają, szykują się melanże. Jest dobrze.
Tylko pojawia się jedno "ale". Czuję się jak towarzystwo do wynajęcia. Być może nie mam tyle znajomych co inni. Przejechałam się na wielu takich "znajomych" i nie chcę się narzucać nowym i niepotrzebnie angażować. Tylko że płacę za to dość wysoką cenę - samotnie spędzone wieczory w domu najczęściej przed komputerem. Ah, to moje boskie i urozmaicone życie..
Chciałam również wspomnieć o moim nowym udziale w internetach. Otóż wczoraj założyłam tumblera i trochę się w to kręciłam. Łatwiej mi wyrazić uczucia i stan obrazkami niż pisaniem. Zdjęcia są bardziej bezpośrednie, trafiają w czułe punkty. I nie trzeba myśleć, by je znaleźć. A ostatnio odechciewa mi się nawet myśleć o czymkolwiek. Chyba tylko po to, żeby nie uświadamiać jak mi ostatnio szaro i smutno.
Łapcie link! TUMBLR
Na dziś to chyba tyle. Wracam do zajadania samotności i grzebania w necie za obrazkami. Doszłam do wniosku, że Coma nie jest jednak taka zła - słowa bardzo mocno do mnie trafiają. Chyba jednak pojawię się na ich koncercie.
A tym czasem - do następnego!
Na pewno czułeś kiedyś wielki strach, że oto mija twój najlepszy czas..
poniedziałek, 2 czerwca 2014
"Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja.."
Coś nie wyszło.. Chyba wybrałam złą drogę ucieczki od w sumie wszystkiego. Może trzeba poszukać kogoś nowego do towarzystwa? Tylko że zawsze wszyscy odchodzą, znikają, zapominają.. Albo nie mają czasu. Każdy człowiek z biegiem czasu zmienia swój system wartości. Tylko że nie wszyscy zawsze widzą jak to kurwa boli spadać z wierzchołka na parter tego systemu. Albo nawet do piwnicy..
Tak mi źle, tak mi smutno, tak mi bardzo wszystko jedno. W sumie idzie się przyzwyczaić do bycia potrzebną tylko w określonych sytuacjach. Przecież nigdy z nikim nie podpisałam umowy ".. i zawsze będziemy razem". Różnie bywa.
Szczególnie różnie, gdy zdajesz sobie sprawę, że ludzie mimo deszczu, zimna wychodzą na miasto, spotykają się ze znajomymi, a ty siedzisz w pokoju i uczysz się niemieckiego albo z desperacji czy z nudów robisz kolejne tematy z wosu. To smutne. A dlaczego? Bo nikt do ciebie teraz nie otworzy krzywej gęby, bo już nie jesteś potrzebny. Bo już wypełniłeś swoją misję, zadanie, posługę temu drugiemu. Teraz pozostaje czekać na kolejnego "pracodawcę" - na jego zainteresowanie tobą (choć sztuczne) i towarzystwo (choć zbędne - rzecz jasna dla niego).
Kurwa, jest źle, skoro bierze mnie na filozofię.
Muszę znaleźć w końcu jakąś dobrą i sensowną drogę ucieczki. Gdziekolwiek, w cokolwiek.. Byle nie tu. Byle nie sama. Byle beztrosko.
Zgubiłam gdzieś swój sens istnienia.
Tak mi źle, tak mi smutno, tak mi bardzo wszystko jedno. W sumie idzie się przyzwyczaić do bycia potrzebną tylko w określonych sytuacjach. Przecież nigdy z nikim nie podpisałam umowy ".. i zawsze będziemy razem". Różnie bywa.
Szczególnie różnie, gdy zdajesz sobie sprawę, że ludzie mimo deszczu, zimna wychodzą na miasto, spotykają się ze znajomymi, a ty siedzisz w pokoju i uczysz się niemieckiego albo z desperacji czy z nudów robisz kolejne tematy z wosu. To smutne. A dlaczego? Bo nikt do ciebie teraz nie otworzy krzywej gęby, bo już nie jesteś potrzebny. Bo już wypełniłeś swoją misję, zadanie, posługę temu drugiemu. Teraz pozostaje czekać na kolejnego "pracodawcę" - na jego zainteresowanie tobą (choć sztuczne) i towarzystwo (choć zbędne - rzecz jasna dla niego).
Kurwa, jest źle, skoro bierze mnie na filozofię.
Muszę znaleźć w końcu jakąś dobrą i sensowną drogę ucieczki. Gdziekolwiek, w cokolwiek.. Byle nie tu. Byle nie sama. Byle beztrosko.
Zgubiłam gdzieś swój sens istnienia.
sobota, 17 maja 2014
piątek, 9 maja 2014
Zmiany
Znowu szaro, znowu nudno. Podczas gdy inni dobrze się bawią podczas majówki, ja siedzę całymi dniami w domu i czytam niezbyt porywającą książkę na konkurs z polskiego. Trochę mi tak obojętnie, trochę mi tak źle..
Okazało się, że nie mam z kim wyjść, pogadać, po prostu spędzić czas. Najgorszy typ samotności - samotność w tłumie.
Podobno robię się zaborcza, wredna i czepialska. A może to ja mam rację? Chociaż raz na sto razy.. Zawsze są jakieś kryzysy. Tylko że nie wszyscy potrafią sobie z nimi radzić.
Znowu trochę się pozmieniało. Zostałam okularnicą. Teraz mogę się nazwać niemal stu procentową Ulą-Brzydulą. No cóż, jakoś dam radę.. jakoś.
Eh.. Nawet nie chce mi się wymyślać, co by tu napisać. Więc kończę. Napiszę pewnie coś znowu za miesiąc. Bo przecież tyyyyyle mam zajęć i nie mam czasu..
Zmiany zawsze są dobre.. zawsze.
Okazało się, że nie mam z kim wyjść, pogadać, po prostu spędzić czas. Najgorszy typ samotności - samotność w tłumie.
Podobno robię się zaborcza, wredna i czepialska. A może to ja mam rację? Chociaż raz na sto razy.. Zawsze są jakieś kryzysy. Tylko że nie wszyscy potrafią sobie z nimi radzić.
Znowu trochę się pozmieniało. Zostałam okularnicą. Teraz mogę się nazwać niemal stu procentową Ulą-Brzydulą. No cóż, jakoś dam radę.. jakoś.
Eh.. Nawet nie chce mi się wymyślać, co by tu napisać. Więc kończę. Napiszę pewnie coś znowu za miesiąc. Bo przecież tyyyyyle mam zajęć i nie mam czasu..
Zmiany zawsze są dobre.. zawsze.
wtorek, 15 kwietnia 2014
Szaro tak jakoś
Systematyczność to na pewno nie jest moje drugie imię. Pisałabym częściej, gdyby było o czym. A z racji, że raczej moje życie jest dość monotonne - zdarza się to dosyć rzadko.
Jednak dziś piszę. Dlaczego? Pewnie dlatego, że byłam na zawodach z kosza i dostałam medal za siedzenie na ławce i grę na boisku przez niecałe 5 minut. Moje morale trochę spadły. Liczyłam, że jednak pogram dłużej, ale widać to jeszcze nie mój czas. Poczekam, aż maturzystki odejdą. Może wtedy zdziałam coś więcej?
Poza tym trochę mi w środku (tak jak i za oknem) szaro-buro. Tak nijak. Może to z przejedzenia. Ostatnio pochłonęłam 2 tabliczki czekolady. A przecież to nie moja wina, że one się do mnie tak ładnie uśmiechają...
Od jutra wracam do ćwiczeń. Efekty już się pojawiły i szkoda by było na tym skończyć. Tu się trochę wyrzeźbi, tu trochę zgubi.. Lato już tuż tuż - trzeba jakoś się prezentować!
Podobno ostatnio maruda ze mnie. I złośnica. I wredota. I co z tego. Ciśnienie, pogoda, przesilenie, te sprawy na pewno maczały w tym palce. Czekam tylko na słońce i 25 stopni. Wtedy na pewno wszystkie złe humorki mi przejdą.
A teraz kończę.Zrobię sobie herbatę, pochrupię ciastka i jakoś dożyję do końca tego dnia. Jutro tylko sześć lekcji i wolne. Święta. Jedzenie. I spanie. Może nie będzie mnie dwa razy więcej za tydzień.
Wszystko ma swój czas..
Jednak dziś piszę. Dlaczego? Pewnie dlatego, że byłam na zawodach z kosza i dostałam medal za siedzenie na ławce i grę na boisku przez niecałe 5 minut. Moje morale trochę spadły. Liczyłam, że jednak pogram dłużej, ale widać to jeszcze nie mój czas. Poczekam, aż maturzystki odejdą. Może wtedy zdziałam coś więcej?
Poza tym trochę mi w środku (tak jak i za oknem) szaro-buro. Tak nijak. Może to z przejedzenia. Ostatnio pochłonęłam 2 tabliczki czekolady. A przecież to nie moja wina, że one się do mnie tak ładnie uśmiechają...
Od jutra wracam do ćwiczeń. Efekty już się pojawiły i szkoda by było na tym skończyć. Tu się trochę wyrzeźbi, tu trochę zgubi.. Lato już tuż tuż - trzeba jakoś się prezentować!
Podobno ostatnio maruda ze mnie. I złośnica. I wredota. I co z tego. Ciśnienie, pogoda, przesilenie, te sprawy na pewno maczały w tym palce. Czekam tylko na słońce i 25 stopni. Wtedy na pewno wszystkie złe humorki mi przejdą.
A teraz kończę.Zrobię sobie herbatę, pochrupię ciastka i jakoś dożyję do końca tego dnia. Jutro tylko sześć lekcji i wolne. Święta. Jedzenie. I spanie. Może nie będzie mnie dwa razy więcej za tydzień.
Wszystko ma swój czas..
sobota, 29 marca 2014
Nowa ja
Powstała nie mała przerwa w pisaniu na Podwójnej. Bywa. Jednak bądź co bądź chcę zdać szkołę w terminie, więc co jakich czas należy poświęcić jej trochę więcej czasu niż standardowe nic. A tu nagle bum! i pojawia się 40 sprawdzianów podczas 2 tygodni. Nie lubię tego, bo nie wiadomo za co się najpierw wziąć.
Trochę się pozmieniało od ostatniego wpisu.
Lęki minęły z czasem.
Widuję dość często swoje jedynki w całej swej okazałości (aparat czyni cuda).
W najbliższym czasie zostanę okularnicą (nie skaczę z radości z tego powodu, ale przynajmniej będę rozpoznawać znajomych na ulicy..).
I największa zmiana: wzięłam się w końcu za siebie. Dokładniej mówiąc - za swój brzuch. Ćwiczę już niecały miesiąc, a efekty już czuję, choć jeszcze ich nie widzę. To bardzo pomaga w samoocenie - stajesz się pewny siebie i ćwiczysz silną wolę, szukając i utwierdzając się w motywacji.
Wczoraj spędziłam miłe popołudnie i wieczór z Wiwi. Dobrze było wrócić do dawnych relacji, z kimś, kogo znasz niemal odkąd pamiętasz. Wesoło było, nie powiem. My, zdobywczynie Mińska w szpilkach.
Do szczęścia wystarczą odpowiednie osoby.
Trochę się pozmieniało od ostatniego wpisu.
Lęki minęły z czasem.
Widuję dość często swoje jedynki w całej swej okazałości (aparat czyni cuda).
W najbliższym czasie zostanę okularnicą (nie skaczę z radości z tego powodu, ale przynajmniej będę rozpoznawać znajomych na ulicy..).
I największa zmiana: wzięłam się w końcu za siebie. Dokładniej mówiąc - za swój brzuch. Ćwiczę już niecały miesiąc, a efekty już czuję, choć jeszcze ich nie widzę. To bardzo pomaga w samoocenie - stajesz się pewny siebie i ćwiczysz silną wolę, szukając i utwierdzając się w motywacji.
Wczoraj spędziłam miłe popołudnie i wieczór z Wiwi. Dobrze było wrócić do dawnych relacji, z kimś, kogo znasz niemal odkąd pamiętasz. Wesoło było, nie powiem. My, zdobywczynie Mińska w szpilkach.
Do szczęścia wystarczą odpowiednie osoby.
niedziela, 9 marca 2014
Źle
Zostawiona sama sobie w pustym i aż za cichym domu próbuję zajeść smutek. Resztki obiadu, nasiona słonecznika i herbata z za dużą ilością cukru może pomogą.
Jest niedzielne popołudnie a ja siedzę i robię lekcje. Ludzie powychodzili na miasto, spotykają się, pewnie piją (i nie tylko..) a ja siedzę i męczę się z nudnym filmem. Nawet spacer się nie udał. A był tak pięknie planowany. Czuję się niepotrzebna.
Nadal jestem oszołomiona dniem kobiet. Inaczej go sobie wyobrażałam. Jego skutki również. Mam chyba wyrzuty sumienia - znowu zrobiłam coś wbrew sobie. To już oznaka braku szacunku dla siebie? Mam swoje poglądy i mam prawo się ich trzymać. Czy to takie trudne do zrozumienia? No i oczywiście mam własny rozum i WOLNĄ wolę.
W głowie zakorzenił mi się strach. Nie wiem przed czym, nie wiem dlaczego. On tylko siedzi i mnie przytłacza. Jestem za słaba na takie rzeczy i nie rozumiem, dlaczego ludzie fundują sobie takie rzeczy dobrowolnie i jeszcze za to płacą. Te wszystkie przeżycia były zbyt nagłe.. Nie daję rady.
Chcę zniknąć. Krzyczeć. Płakać.
A zawsze myślałam, że jestem twarda..
Gdzie stąd najbliżej do pięknego niebycia?
Jest niedzielne popołudnie a ja siedzę i robię lekcje. Ludzie powychodzili na miasto, spotykają się, pewnie piją (i nie tylko..) a ja siedzę i męczę się z nudnym filmem. Nawet spacer się nie udał. A był tak pięknie planowany. Czuję się niepotrzebna.
Nadal jestem oszołomiona dniem kobiet. Inaczej go sobie wyobrażałam. Jego skutki również. Mam chyba wyrzuty sumienia - znowu zrobiłam coś wbrew sobie. To już oznaka braku szacunku dla siebie? Mam swoje poglądy i mam prawo się ich trzymać. Czy to takie trudne do zrozumienia? No i oczywiście mam własny rozum i WOLNĄ wolę.
W głowie zakorzenił mi się strach. Nie wiem przed czym, nie wiem dlaczego. On tylko siedzi i mnie przytłacza. Jestem za słaba na takie rzeczy i nie rozumiem, dlaczego ludzie fundują sobie takie rzeczy dobrowolnie i jeszcze za to płacą. Te wszystkie przeżycia były zbyt nagłe.. Nie daję rady.
Chcę zniknąć. Krzyczeć. Płakać.
A zawsze myślałam, że jestem twarda..
Gdzie stąd najbliżej do pięknego niebycia?
poniedziałek, 3 marca 2014
Wcale nie taki zły poniedziałek
Co prawda znowu dałam zrobić się w chuja i na koncercie nie byłam (dzikie tłumy - darmowy koncert to warszawiaczki się poschodziły..), ale za to wszystkich negatywnych emocji pozbyłam się podczas morderczego więc spaceru po Warszawie. Stopy bolały mnie wieczorem jak cholera.
Tak, w sumie lubię spacery. Szczególnie ten dzisiejszy - z Matkiem i umorusanym w błocie psem. Wiosna zbliża się wielkimi krokami - tak cudnie dziś było w lesie nad rzeką! Aż szkoda mi było wracać do domu.. Nagrywaliśmy głupie filmy, robiliśmy głupie zdjęcia i biegaliśmy z psem za parą kaczek. Pozytywnie. Wieczorem drugi spacer - na plac zabaw. Przecież każdy z nas nadal gdzieś w głębi serca jest jeszcze dzieckiem.
Okazało się, że mam za mało życia do życia. Może brzmi to jak przysłowiowe masło maślane, ale tak w rzeczywistości to odczuwam. Chciałabym naraz czytać 3 książki, śledzić wydarzenia na internecie, wychodzić ze znajomymi i zaszyć się w moim pokoju z kubkiem herbaty na biurku.
Chyba muszę sobie zrobić listę tych czynności i zacząć je realizować w odpowiednich momentach. Przecież się nie sklonuję. A szkoda.
To chyba tyle na dziś. Napisałam, co chciałam i teraz z czystym sumieniem mogę iść do kuchni by zrobić sobie pysznego omleta. Ostatnio ciągle chodzę głodna..
Trochę pozytywu nie zaszkodzi.
Tak, w sumie lubię spacery. Szczególnie ten dzisiejszy - z Matkiem i umorusanym w błocie psem. Wiosna zbliża się wielkimi krokami - tak cudnie dziś było w lesie nad rzeką! Aż szkoda mi było wracać do domu.. Nagrywaliśmy głupie filmy, robiliśmy głupie zdjęcia i biegaliśmy z psem za parą kaczek. Pozytywnie. Wieczorem drugi spacer - na plac zabaw. Przecież każdy z nas nadal gdzieś w głębi serca jest jeszcze dzieckiem.
Okazało się, że mam za mało życia do życia. Może brzmi to jak przysłowiowe masło maślane, ale tak w rzeczywistości to odczuwam. Chciałabym naraz czytać 3 książki, śledzić wydarzenia na internecie, wychodzić ze znajomymi i zaszyć się w moim pokoju z kubkiem herbaty na biurku.
Chyba muszę sobie zrobić listę tych czynności i zacząć je realizować w odpowiednich momentach. Przecież się nie sklonuję. A szkoda.
To chyba tyle na dziś. Napisałam, co chciałam i teraz z czystym sumieniem mogę iść do kuchni by zrobić sobie pysznego omleta. Ostatnio ciągle chodzę głodna..
Trochę pozytywu nie zaszkodzi.
czwartek, 27 lutego 2014
Nowy dół
Niestety ferie zbliżają się wielkimi krokami do końca. Szkoda. Wstawanie kilka godzin później niż zwykle wcale nie było takie złe..
Tylko że dni takie same. Marnuję czas robiąc codziennie niemal to samo. A już niedługo znowu bezproduktywnie będę robić sztuczny tłum w szkolnej ławce. Nicnierobienie zgodnie z prawem.
Dziś bawię się w kucharza. Makaron z saszetki. Kurwa, nawet tego sama nie umiem zrobić..
Zostałam aparatką. Tyle na to czekałam i wycierpiałam a teraz odliczam czas do zdjęcia tej uzdy. Musiałam od nowa nabrać pewności siebie, nauczyć się jeść, uśmiechać.. I jeszcze to dziwne uczucie swędzących zębów. A weź kurde podrap zęba..
Wczoraj dowiedziałam się kilku niemiłych faktów na mój temat. Normalnie starałabym się je jakoś przełknąć i żyć dalej. Ale kurwa.. Czasem padają słowa które powinno się mówić na łożu śmierci a nie na początku życia. A jedno zdanie potrafi zawalić świat w kilka sekund. Albo zmienić punkt widzenia, choć ten wcześniejszy mi odpowiadał. Szkoda że wtedy nagle na 20 sekund nie ogłuchłam.
A dziś koncert. Dobrze się składa. Muszę odreagować. Muszę wyjść z domu. Muszę po prostu ZNIKNĄĆ.
Niebo jest irytująco piękne i jasne.
Tylko że dni takie same. Marnuję czas robiąc codziennie niemal to samo. A już niedługo znowu bezproduktywnie będę robić sztuczny tłum w szkolnej ławce. Nicnierobienie zgodnie z prawem.
Dziś bawię się w kucharza. Makaron z saszetki. Kurwa, nawet tego sama nie umiem zrobić..
Zostałam aparatką. Tyle na to czekałam i wycierpiałam a teraz odliczam czas do zdjęcia tej uzdy. Musiałam od nowa nabrać pewności siebie, nauczyć się jeść, uśmiechać.. I jeszcze to dziwne uczucie swędzących zębów. A weź kurde podrap zęba..
Wczoraj dowiedziałam się kilku niemiłych faktów na mój temat. Normalnie starałabym się je jakoś przełknąć i żyć dalej. Ale kurwa.. Czasem padają słowa które powinno się mówić na łożu śmierci a nie na początku życia. A jedno zdanie potrafi zawalić świat w kilka sekund. Albo zmienić punkt widzenia, choć ten wcześniejszy mi odpowiadał. Szkoda że wtedy nagle na 20 sekund nie ogłuchłam.
A dziś koncert. Dobrze się składa. Muszę odreagować. Muszę wyjść z domu. Muszę po prostu ZNIKNĄĆ.
Niebo jest irytująco piękne i jasne.
środa, 5 lutego 2014
Reaktywacja (?)
Jednak to ciche miejsce między huczącymi skandalami, nagimi ciałami i idiotyzmami na innych stronach stało mi się bliskie. Postanowiłam wrócić do Podwójnej. Dlaczego? Bo wiąże mnie z nią sentyment i dość duży wkład do tej rzeczywistości, jaka mnie teraz otacza.
No właśnie - rzeczywistość.. Za oknem rażące w oczy słońce, przy nogach śpiący i zadowolony pies. W telefonie milion wiadomości od niego. W sumie nic się nie zmieniło - nadal mam bliską mi osobę, nadal chyba jestem taka sama, nadal chodzę do szkoły. Nowe kumpele w klasie - nie siedzę sama na korytarzu i mam od kogo wziąć lekcje, gdy mnie nie ma. Tylko dawne kontakty się nadrywają..
Chcę już wiosnę. Mam dosyć śniegu, mrozu, grubej kurtki i czapki. To takie męczące i niewygodne, ograniczające..
Smutno mi. Siedzę sama w domu, boli mnie brak zęba i nawet nie chce mi się wstać z fotela i zrobić sobie herbatę. Zimowa melancholia? Oby nie. Chciałam zmienić to miejsce na choć trochę weselsze niż kilka miesięcy temu.
Od dłuższego czasu zastanawiam się, kim jestem i co ze mną będzie. Młodzi ludzie, żyjący w latach 70'-80' chyba by się mnie wstydzili. Nie jestem chyba na tyle zbuntowana, by uciekać z domu, zadzierać z psami czy nawet spierdolić z lekcji. Po prostu to bezsensowne. Szkoda tylko, że inni oceniają mnie, nie znając ani mnie ani moich poglądów. Wychodzi na to, że chodzi mi tylko o strój i jabole. Tylko że nie muszę wcale uważać się za punka żeby upić się na koncercie albo chodzić w ubraniach o kontrastujących barwach. Wolność to wolność.
Mam ochotę coś z sobą zrobić. Tylko co? Z dnia na dzień nie stanę się hipisem czy głupią lalą w mini. Potrzeba mi czegoś głębszego i nowego. Może niepohamowanego optymizmu - gdzieś po drodze go zgubiłam..
Kiedy w końcu przestanę przejmować się gadaniem innych?
Granice i podziały dla głupich!
No właśnie - rzeczywistość.. Za oknem rażące w oczy słońce, przy nogach śpiący i zadowolony pies. W telefonie milion wiadomości od niego. W sumie nic się nie zmieniło - nadal mam bliską mi osobę, nadal chyba jestem taka sama, nadal chodzę do szkoły. Nowe kumpele w klasie - nie siedzę sama na korytarzu i mam od kogo wziąć lekcje, gdy mnie nie ma. Tylko dawne kontakty się nadrywają..
Chcę już wiosnę. Mam dosyć śniegu, mrozu, grubej kurtki i czapki. To takie męczące i niewygodne, ograniczające..
Smutno mi. Siedzę sama w domu, boli mnie brak zęba i nawet nie chce mi się wstać z fotela i zrobić sobie herbatę. Zimowa melancholia? Oby nie. Chciałam zmienić to miejsce na choć trochę weselsze niż kilka miesięcy temu.
Od dłuższego czasu zastanawiam się, kim jestem i co ze mną będzie. Młodzi ludzie, żyjący w latach 70'-80' chyba by się mnie wstydzili. Nie jestem chyba na tyle zbuntowana, by uciekać z domu, zadzierać z psami czy nawet spierdolić z lekcji. Po prostu to bezsensowne. Szkoda tylko, że inni oceniają mnie, nie znając ani mnie ani moich poglądów. Wychodzi na to, że chodzi mi tylko o strój i jabole. Tylko że nie muszę wcale uważać się za punka żeby upić się na koncercie albo chodzić w ubraniach o kontrastujących barwach. Wolność to wolność.
Mam ochotę coś z sobą zrobić. Tylko co? Z dnia na dzień nie stanę się hipisem czy głupią lalą w mini. Potrzeba mi czegoś głębszego i nowego. Może niepohamowanego optymizmu - gdzieś po drodze go zgubiłam..
Kiedy w końcu przestanę przejmować się gadaniem innych?
Granice i podziały dla głupich!
Subskrybuj:
Posty (Atom)