wtorek, 2 kwietnia 2013

Trzeba wstać i iść

Święta, święta i po świętach... Znowu trzeba powrócić do szarej rzeczywistości. Zmywam paznokcie, czytam lekturę i zaczynam nienawidzić śnieg.

Zaczynam sama ze sobą nie wytrzymywać. Zastanawiam się, czy inni odczuwają to samo co ja - w dzień żyjesz chwilą, tryskasz szczęściem i dobrym humorem, a w nocy, tuż przed uśnięciem, wracasz do tego, co było i bijesz się z myślami. Męczy mnie to. Rano o większości zapominam, ale i tak mam świadomość, że jakaś część mnie siedzi na dnie obumarłego i oschłego serca i nie chce wyjść na światło dzienne. Może to i dobrze. Każdy ma jakieś "mroczne" tajemnice.

Zbliża się egzamin. Bądźmy szczerzy - nie uczę się. Może będę. Nie wiem. Nie boję się, bo wiem na ile mnie stać i to, co będzie mi potrzebne, umiem.
Boję się czegoś innego. Mianowicie przyszłości. Nie wiem, co chcę robić za te 5-7 lat. Boję się, że sobie zwyczajnie nie poradzę i będę kolejnym nieudacznikiem na garnuszku rodziców. Chcę żyć chwilą, a brutalny świat tego nie rozumie. Zdaję sobie sprawę, że kiedyś będę musiała podjąć decyzję kim chcę być, znaleźć męża (haha, dobre..), jakoś się ustatkować. Boję się nowej szkoły. Na pewno znajdę parę osób, które mnie zapewne polubią, ale strach i tak jest.

Znowu poobijałam sobie biodra. Nie wiem jak i nie wiem kiedy. I tak mi się podoba. Co z tego, że boli.

Uświadomiłam sobie, że jest dobrze. Cieszę się jak idiotka. Wróciła energia, chęć powrotu do żywych. Znowu odbiłam się od dna i próbuję wypłynąć na powierzchnię. Postanowiłam sobie nie przejmować się tym, co było. Łatwo powiedzieć. Ale i tak spróbuję! Bo co mi szkodzi? Nienawiść może i jest zła, ale jest balsamem na rany.

Dziś dzień odwiedzin! Mik. i M. wbijają. Pomogą mi opróżniać lodówę z ciast. To dobrze. Stęskniłam się za ludźmi, mimo że wciąż wśród nich jestem. Ironia losu.


 Ciągle i wszędzie to nucę. Wpadła mi w ucho.
"Gdzieś, gdzieś, gdzieś w głębi serca
Pojawia się nadzieja, ona chce czegoś więcej."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz